Matka Teresa z Kalkuty, na pytanie, co zbawi świat, odpowiadała:

„Moją odpowiedzią jest modlitwa. Trzeba, by każda parafia trwała u stóp Jezusa w Najświętszym Sakramencie i Go adorowała”.

Z Ewangelii według świętego Łukasza 12, 22-31:

Potem rzekł do swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! Któż z was przy całej swej trosce może choćby chwilę dołożyć do wieku swego życia? Jeśli więc nawet drobnej rzeczy uczynić nie możecie, to czemu zbytnio troszczycie się o inne?

Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary!

I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie.

Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane.

 

Domy pełne ciepła, serdeczności, miłości – przyciągają. Chce się w nich przebywać. I chodzi tu zarówno o domowników, jak i gości. Jeśli ktoś w takim domu doświadczył powyższych przeżyć, teraz będzie chciał być częstym gościem, a nawet stałym mieszkańcem takiego domu.

Podobnie z Chrystusem w Najświętszym Sakramencie. Jeśli doświadczymy na Mszy świętej miłości, jakiej Jezus nam udziela, to już nam nie wystarczy samo bycie na Mszy świętej. Będziemy chcieli przedłużać ten czas, będziemy chcieli po prostu być w obecności Jezusa, aby On napełniał nas sobą, aby Jego miłość nas ogarniała. Byśmy w Jego Miłości mogli się zanurzyć.

Jeśli Eucharystię przeżywamy jako obdarowanie miłością, to tej miłości będzie nam ciągle za mało. Taka jest zresztą natura prawdziwej miłości: nie ma granic!

Dlatego chcę trwać na adoracji, aby ta miłość jeszcze bardziej mnie przepełniała i obejmowała.

W jednej z parafii miała miejsce taka sytuacja:

Jeden z ministrantów zakochał się w dziewczynie. Ona zresztą w nim też. Była to taka dziecięca pierwsza miłość. Oboje byli pobożni i prawie codziennie byli w kościele na Mszy św. Pochodzili z dwóch różnych wiosek i kościół był dla nich okazją do spotkania. On jeździł rowerem do kościoła i ona również. Ich miłość objawiała się między innymi przez to, że po zakończonej Mszy św. razem odjeżdżali spod kościoła.

Najpierw było to do pierwszego rozgałęzienia, gdzie ich drogi się rozchodziły. Po jakimś czasie było to już dalej, bo tamto dawało za mało możliwości przebywania razem. I po jakimś czasie ta ich wspólna trasa jeszcze bardziej się wydłużyła, aż w końcu zaczął odprowadzać ją pod sam dom.

Po prostu zakochani chcą być ze sobą jak najdłużej, możliwie zawsze.

Czymś takim może i powinna być adoracja Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Zresztą sam Pan Jezus daje nam przykład. Ewangelie często wspominają, że oddalał się na miejsca pustynne i nawet całe noce spędzał na modlitwie do Ojca. On, który od Ojca wyszedł, szukał nieustannie okazji do przebywania z Nim. Nawet to, że stał się człowiekiem, dla naszego zbawienia przyszedł na ziemię, nie było przeszkodą, a tym bardziej wymówką, by nie przebywać z Ojcem.

To powinien być dla nas najbardziej przekonujący argument, by podjąć czy też kontynuować adorację: ponieważ Jezus „adorował” swego Ojca, tak samo my winniśmy adorować Jezusa, który przynosi nam miłość, chce nas nią obdarowywać.

Kiedy odkryjemy jak wspaniały jest to dar, wtedy nie będziemy mogli żyć bez Mszy św., ale również bez adoracji.

Ona też będzie jeszcze bardziej tę miłość umacniać i rozpalać.

I niech tak się stanie!

 

"To nie zimny kościół jest przeszkodą w adoracji,
tylko moje zimne, lodowate serce.
To nie ogrom obowiązków i zajęć jest przeszkodą w adoracji,
tylko moje zajęte sobą, leniwe w miłowaniu serce.

To nie odległość do kościoła jest przeszkodą w adoracji,
tylko moje dalekie od Jezusa serce.

Czy mam „swój” czas na spotkanie z Jezusem na adoracji?
Czy też Jezus musi czekać na mnie w nieskończoność?

Ludzie wydają spore pieniądze na pielgrzymkę do Ziemi Świętej.
A przecież Ziemią świętą jest każda Msza święta i każda chwila adoracji.

Dzień w dzień, po kilka razy dziennie, oglądam telewizję,
bo muszę wiedzieć, co się w świecie dzieje.
A czy czuję przymus, by iść na adorację,
choćby na godzinę w tygodniu,
by wiedzieć co się dzieje u Jezusa?

Dziś nie miałem „spokoju” na adoracji,
ciągle ktoś przychodził i odchodził.
Oby takich „przeszkadzających” było jak najwięcej!!!

Eucharystia to
Miłość o smaku chleba
i chleb o smaku Miłości."

(s. Lucyna CSNJ)

 

Źródło: www.slowo.redemptor.pl